Zmartwychwstania
zbyt dużo zatrzymanych oddechów tu gdzieś blisko… eschatologiczne harce łamią elegancki dystans, figury danse macabre schodzą z kamienia, z przedsionka kościoła zakradają się do przedsionka serca… to wszystko sprawia, że Nadzieja, zamiast w sposób oczywisty rozgrzewać, grzęźnie gdzieś w grubej zmarzlinie…
jeden więcej taki wielkanocny poranek… zarys głazu w mgle porannej ogromnieje, studząc zapał oczekiwania, że uda się ten prosty gest miłosierdzia… potrzebny więcej żałobnikom niż Rabbiemu… wonne olejki mętnieją – ciemnieje ich aromat od przeczucia biologicznej naszej kruchości… ot, obecność śmierci wydaje się wyjątkowo żywa…
czepiam się szczegółu… kolor forsycji nie wyblakł… zielone drobinki zebrały się na odwagę – kiełkują, ba, mało tego… kruche-kwiaty ufnie wznoszą barwne główki… i jeszcze rozśpiewane ptaki na cieniutkich gałęziach… bez lęku wysokości… nic nie zatrzymuje wiosny…
wydaje się, że niewiele trzeba… otwartych oczu, otwartego serca… grobu dla nas otwartego…
czego gorąco życzymy:
Leszek Styś – Teatr A
P.S.:
Lavinia Fontana (1552 – 1614)”Ukazanie się Chrystusa Marii Magdalenie” „Noli me tangere!” (Apparizione di Cristo alla Maddalena) 1581; olej na płótnie
Galeria Uffizi; Florencja
Wśród wielu wyobrażeń spotkania Ogrodnika z Marią Magdaleną uwiódł mnie ten szczególnie – Chrystus wyjątkowo cielesny i namacalny w przebóstwionym ciele (noli me tangere!)… daje nadzieję również młodzieńcom po 40-tce… można pozostać pięknym… nawet kiedy przemiana materii wyraźnie spowalnia… 😉