lekko zapoceni, po odśpiewaniu piosenki finałowej, kiedy wydaje się nam, że spektakl dla dzieci już dobiegł końca – zostajemy poproszeni, by dać się dotknąć… twarz, sylwetka, kostium, rekwizyt. to sposób na poznawanie Postaci przedstawienia, które ciągle trwa dla niewidomych Widzów (zdarza się nam czasami taki przywilej)… refleksja o zmysłach… o zmyśle refleksji…
stoję w kolejce do ucałowania krzyża (czasu dość, by wspomnieć składany przez kilka ostatnich tygodni w przytomności Judasza teatralny pocałunek w nAszej „Pasji”). krucyfiks (łac. cruci fixus – przybity do krzyża) wyraża „akt ukrzyżowienia” (jeśli ukrzyżowanie rozumiemy przede wszystkim jako wykonanie wyroku bądź techniczny aspekt umocowania na krzyżu, ukrzyżowienie pozostawiam intymnej relacji Stwórcy z Drzewem Tortury, przy czym tak sam termin, jak i intuicja takiej relacji – zaczerpnięte, przetworzone); złożony na posadzce, obarczony ciałem już symbolicznie martwym, w samej nazwie i w rzeźbionym (na sposób gotycki) wyobrażeniu krucyfiks dramatycznie w rigor mortis p o r u s z a j ą c y … ucałowanie – dotykam ustami zimnego gipsu/kamienia/drewna nie-łamanych goleni…
ileż trudu, ileż godzin spędzonych na upinaniu dekoracji ciemnicy, pręgierza, grobu, grobu pustego w świątyniach całego świata… by zobaczyć teatralnie blikujące światło w draperiach całunu…
a mnie mało… ja muszę dotknąć… sprawdzić jak to zrobione, poznać fakturę materiału… wniknąć w materię… paluch Świętego Tomasza?; odruch tak ludzki, uprawniony, dając rozgrzeszenie Tomaszowi, skoro Bóg bywał dotykalny (nawet kradzież dotyku błogosławił uzdrowieniem – casus kobiety cierpiącej na krwotok)… na gwoździach krzyżowego drzewa zawisło nie astralne, a ludzkie namacalne ciało…
a dziś naszpikowane receptorami opuszki palców skłonne są przecież ustąpić w doznaniach sercu… czas święty, godzi z sobą tych obdarowanych wiarą subtelnej wyobraźni z tymi, którzy muszą cud podeprzeć zmysłami…
w koncercie bodźców, w rozbudzonych emocjach, w „ciszy po-i-przed” przechadza się Ten, który „dotyka do żywego”… dotyka wiecznością…
Zatem – niech będzie dotkliwie!
Leszek Styś
Teatr A